46     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Mario 64


Mario 64

Kamil "Iwan" Iwanowicz


Witam zmęczonych wędrowców w skromnych progach naszej karczmyźjdgfnl8ier95w4 trzask!!! zgrzyt!!!............łubudu!!!... Przepraszam, ostatnio coś matrix nawala... Witam oczywiście w EmuFarmie. Pozwólcie, że na początek zaserwuję pytanie. Kto to jest: mały, gruby, wąsaty, chodzi w czerwonej czapie?



Oczywiście jest to Mario, w niektórych kręgach znany jako Marian tudzież 'gruby debil'. Nasz wiecznie zadowolony hydraulik przez długi czas beztrosko hasał w dwóch wymiarach gier platformowych na maszynach 8 bitowych. Tym samym, dostarczał wielu ludziom doskonałej rozrywki, a razem ze wzrastającą popularnością Mario 'zyskał' brata i wielu wirtualnych przyjaciół, wykształcili się również jego najwięksi wrogowie. Wszystko podane było w konwencji cukierkowej, co oznacza brak przemocy i klarowny podział na 'złych i dobrych'.

Jak by tu na to wleźć...


Gdy w 1996 roku BigN wystartowało ze swoim Nintendo64, wujek Marian pierwszy raz wkroczył w świat 3D powodując 'przy okazji' szczękopad sporej części ówczesnych Graczy. Cała akcja Mario64 rozpoczyna się u podnóża zamku księżniczki, która zaprosiła Mariana na... ciasto. Po przybyciu na miejsce Mario dowiaduje się, że Bowser skradł (a jakże ;) gwiazdy dające energię zamkowi i wykorzystuje ich moc do tworzenia swoich światów. Sama księżniczka zaś została uwięziona na szczycie tego zamku. Po tym Gracz wkracza do właściwej akcji. Na samym początku można wejść tylko do jednych drzwi - inne wymagają zebrania odpowiedniej liczby gwiazdek. Są też 'główne' drzwi, do których przekroczenia potrzeba 8 gwiazdek. I na tym polega cały bajer - dostępu do dalszych części zamku blokują nam kolejne drzwi które otworzą się dopiero po przyniesieniu im określonej liczby takich, wiecie... z Hollywoodu ;). Może na piśmie nie przedstawia się to imponująco, ale wierzcie mi, w praniu sprawdza się taki system rewelacyjnie. Gwiazdy zbieramy eksplorując poziomy stworzone przez Bowsera (czy jak kto woli - kilku pracowitych ludzi z ekipy Nintendo). Poszczególne poziomy ilustrują obrazy zawieszone na ścianach, w które po prostu wskakujemy. Im dalej w las, tym sytuacja staje się bardziej skomplikowana ponieważ niektóre poziomy są poukrywane - jeden jest np. zakamuflowany w gołej ścianie inny z kolei ukryty w ciele (?) ducha. Na każdym poziomie jest ukryta określona ilość gwiazd. Do niektórych z nich trzeba dojść, inne można wygrać w jakimś wyścigu, jeszcze inne dostaniemy za wyświadczenie przysługi jakiej oczekuje od nas postać napotkana na planszy... Jest tego sporo. Często zdarza się, że widać gwiazdkę, ale nie wiadomo jak się do niej dostać - na pomoc często przychodzi jeżdżenie na skorupie żółwia, wystrzeliwanie Mariana z armaty (istny Jackass), czy w końcu wykonywanie szalonych akrobacji które wyciskają z Gracza maksimum zręczności i opanowania. Wspomniane wyścigi stanowią jeden z bardziej rajcownych elementów gry - można je traktować jako miły przerywnik pomiędzy cięższymi 'próbami'. Gwiazdki często znajdują się w trudno dostępnych miejscach. Dotarcie do nich z reguły wiąże się z maratonem przeszkód. Podłoga ucieka spod stóp, potworki nacierają z każdej strony, a pod nogami widnieje bezdenna przepaść - to częsty krajobraz towarzyszący eksploracji plansz.

Żółw, nie martw się - taki lajf.


Krócej mówiąc - jest trudno. Mario64 mimo 'słodkiej' oprawy nie nadaje się dla dzieci, za to stanowi spore wyzwanie dla starszych Graczy. Może przejście gry nie jest czymś wyjątkowo trudnym, ale tu chodzi o coś innego. Marian64 oddziałuje na Ambicje - ciężko odpuścić gwiazdce, która będąc prawie na wyciągnięcie ręki jest z określonego powodu niedostępna (tak blisko, a tak daleko!). Za to dojście do celu naprawdę potrafi usatysfakcjonować. Oczywiście niczym byłoby uganianie się za gwiazdkami bez ciekawie zaprojektowanych plansz.
W tej kwestii może wystarczyłoby powiedzieć jedno - trzeci wymiar wykorzystany w 100%. Lewele rozciągają się we wszystkich kierunkach; czasem są np. zalane wodą, czasem zawieszone gdzieś pośród chmur. Każda pułapka, zapadnia, drzewko czy ruchome obiekty - wszystko jest na swoim miejscu i tworzy wielką machinę która stara się jak najbardziej urozmaicić życie małemu trybikowi w niebieskich spodniach... Ale to nie wszystko, ścieżki które w swej doskonałości aż wyciągają ręce krzycząc 'przejdź mnie' ;) kryją w sobie sporo sekretnych przejść i całą masę świetnie pomyślanych zagadek, których pomysłowość zwaliła mnie z nóg. Twórcy świetnie wykorzystali możliwości jakie oferowała konsola i sprawili, że Mario64 zyskało nowy, świetny wymiar.

Pora poświęcić jeszcze trochę czasu samemu wujkowi Marianowi. Jak to w platformówkach zazwyczaj bywa, tak i tu życie (lub śmierć) głównego bohatera opiera się na prostych, ogólnie przyjętych zasadach (pasek energii included). Za to ruchy Mariana do standardowych z pewnością nie należą. Samych podskoków jest bez liku : wybicia z miejsca, z rozbiegu, z przykucnięcia czy od ściany. Sporo jest też możliwości ataku. Nacierać można zarówno na lądzie - stojąc czy biegnąc jak i z powietrza; walimy pięścią i kopiemy 'z buta'. Wszystkie te czynności mogą pochwalić się nienaganną animacją, dzięki której akrobacje Maria wyglądają świetnie. Powtórzenie ich w grze nie jest zbyt łatwe - wyczucie odległości (skakanie nad przepaściami) i odpowiedniego momentu (timing) jest zdecydowanie wymagane.

Hehe! Patrzcie co ja mam!


Największym uchybieniem Mario64 jest praca kamery. Potrafi spisywać się całkiem nieźle, ale momentami gubi się wśród tekstur tak, że nic zupełnie nie widać. Wprawdzie jest możliwość jej ręcznego ustawienia, jednak najczęściej nie ma na to czasu i chwila dezorientacji kończy się... nienajlepiej. Równie niedobrze kończy się w wielu momentach żywot Mariana, gdy gramy przy pomocy klawiatury. Kursory nie pozwalają równie intuicyjnie kierować krokami hydraulika, co pad od konsoli. Tą niedogodność rekompensuje możliwość zapisu stanu gry w dowolnym momencie - nie ma to jak emulator.

Standardowy widok.


Oprawa graficzna już nie zachwyca jak kiedyś - w oczy rzuca się mała ilość wielokątów Wpakowana w postacie i niska jak na dzisiejsze standardy rozdzielczość tekstur. Jednak zupełnie nie przeszkadza to w czerpaniu zabawy z gry; efekty specjalne i kolorystyka otoczenia nadal potrafią zauroczyć. Muzyka w grze to wesołe melodyjki przygrywające w tle; często remake motywów ze starszych gier z hydraulikiem w roli głównej. Co do dźwięków to są one wesołe, sympatyczne, o nieco kreskówkowym zabarwieniu, czyli takie, jakie być powinny.

Mario64 jest wspaniałą grą. Rozbudowaną, dopracowaną, pełną sekretów i bardzo miodną. Mimo podeszłego wieku jest jak najbardziej warta poświęconego jej czasu. Polecam ją wszystkim, którzy lubują się w grach platformowych - tych dwu i trójwymiarowych. Inni też nie powinni się zawieść na Marianie. Na koniec dodam tylko, że romik z grą zajmuje zaledwie 8MB.


46     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Mario 64