54     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Błyskawica


Błyskawica
Kamil "Iwan" Iwanowicz


W zaciemnionym pokoju siedziało dwóch mężczyzn. Jeden z nich palił cygaro, którego żar był jedynym źródłem światła w pomieszczeniu. Pozwalał zauważyć jedynie ostre rysy palącego. Drugi mężczyzna siedział w całkowitej ciemności i jedynym faktem potwierdzającym jego obecność było odbicie żaru cygara w jego przeciwsłonecznych okularach. Palacz wypuścił z ust kolejną porcję szarego dymu skutecznie wchłanianego przez wentylacyjne rury. *** - Więc i ty postanowiłeś zasilić nasze szeregi - powiedział palący - Widzisz, stary...
- Jestem Rocco... - poprawił człowiek w okularach
Palacz przez kilkanaście sekund nie kontynuował rozmowy powodując niezręczną ciszę i niepokój Rocca.
- Tak, a ja jestem Terces, ale poznaliśmy się dawno temu. Dzisiaj zdecydowałeś się nas wspomóc, więc przedstawię Ci moją historię. Nie pytaj dlaczego. Po prostu słuchaj.
Rocco nie pytał, więc Terces kontynuował:
-Jakiś czas temu zrodziłem się w następstwie lekkiego konfliktu. Nieważne jakiego. Miałem za zadanie informować. Jednak sama informacja była już końcowym ogniwem długiego łańcucha przygotowań. Informowanie należało do mnie, ale za przygotowaniami stał długi sztab oddanych pracy ludzi... Prawdziwych fachowców którzy dzięki przyjaznemu okresowi mieli czas nabyć dużo umiejętności dzięki praktyce. Za każdym razem gdy wchodziłem do akcji byłem perfekcyjnie przygotowany. Razem z tamtymi ludźmi wprowadziliśmy wiele nowych rozwiązań. Świetne przygotowanie w trakcie działania i nowoczesne rozwiązania sprawiły, że nasi klienci zaufali nam. Swego czasu byłem poza zasięgiem innych Informatorów. Moje luźne podejście do sprawy spodobało się odbiorcom. Cena moich informacji rosła i przynosiła duże zyski. Jednak okres, gdy zawsze miałem pełny ekwipunek i sztab świetnych, zaufanych ludzi za plecami nie trwał wiecznie. W Grupie Przygotowawczej, która miała wielki wpływ na moją kondycję podczas działania, nastąpił rozłam - część ekipy opuściła pokład. Trzeba było na wolne miejsce nająć innych ludzi. Moim klientom bardzo nie spodobały się rozruchy w załodze. Po jakimś czasie ekipa ponownie ustabilizowała się, a nasza praca była bardzo owocna. Ale to, co działo się potem, było cholernie niedobre - Terces wypuścił z ust następny szary obłok - wybrane jednostki stojące za moimi plecami stały się źródłem wewnętrznych konfliktów. Powodowali oni wielkie sprzeczki u siebie i reszty ekipy. Moja załoga stała się bardzo nieregularna. A kretyńskie działania i zawistne intencje wspomnianych jednostek wywarły na mnie mocno destruktywne piętno, po którym ślady zostały do dziś. I tak, zamiast rzetelnie Informować, część moich możliwości wykorzystana została do dezinformacji i prywatnych porachunków. Czasem zmuszony byłem przystąpić do akcji bez pełnego ekwipunku i podzespołów starając się w najcięższych sytuacjach improwizować. Duży spadek formy zauważyli moi dotychczasowi klienci powoli zaczynając przestawać korzystać z moich usług. Złą sytuację zauważyła też i wykorzystała coraz silniejsza konkurencja - nowoczesne niegdyś rozwiązania oferowane przeze mnie stały się standardem. Może byłbym w stanie rozwinąć jeszcze - jak dawniej - skrzydła, ale ludzie z samej góry mający mnie i ekipę przygotowawczą w garści nie pozwalali nam na to. Gdy moje informacje stały się niepewne i niejasne, zaczęliśmy się bać jutra - klienci opuszczali nas. Niestety, ślepe wciąż wybrane osoby truły moje zasoby brudnymi interesami i przekrętami. Wreszcie nastąpiło to, co w takim wypadku jest nieuniknione - koniec.
Ekipa, mimo zmian wciąż dobra, musiała o mnie zapomnieć.
Zarząd swoją krótkowzrocznością zabił mnie - zostałem zrzucony na miejsce akcji z marnym ekwipunkiem i jedyne co trzymało mnie ostatnie chwile przy życiu to dawna, doskonała marka. Jednak konkurencja i naturalne prawa nie pozwoliły mi istnieć w takim stanie - z odsłoniętymi wszystkimi frontami padłem przy dźwięku wrogich armat.
Rozpadłem się na malutkie rozpaczliwe części by zostać zgniecionym, zmieszanym i wyplutym gdzieś w niematerialną przestrzeń, w której miałem nieskończenie wiele czasu na przemyślenia.
Zastanawiałem się długo, dlaczego odważną i świeżą niegdyś ideę mojego istnienia wzięło w łeb. Dlaczego szczytny cel zszedł do poziomu krętactwa i nie mogłem wraz z moimi ludźmi robić po prostu tego, co umieliśmy robić najlepiej. Tak jak kiedyś, pracować bez wytchnienia, ale ze szczerym uśmiechem na ustach. Moją rozpacz i rozmyślania przerwało nagle dziwne światło...

***


Przez zasłonięte żaluzje do pomieszczenia wdarły się cienkie promienie słońca. Sylwetki dwóch mężczyzn siedzących przy biurku stały się wyraźniejsze. Od dłuższego czasu opowiadający Terces ukazał się jako dobrze zbudowany mężczyzna o nieokreślonym wieku i wiercącym spojrzeniu. Promienie porannego słońca widać bardzo pragnęłyby mocniej rozświetlić szary pokój. Ciepłe smugi światła muskające twarz Tercesa ujawniły jego widoczne implanty i cybernetyczne narządy - mechaniczne oko, komunikator wbudowany w uszy i w części gardła, umocniona i złączona po przepołowieniu czaszka, mięśnie rąk i nóg wspomagane mechanicznie. Na karku dało się zauważyć spore wejście na coś w kształcie bolca - rzecz niezbędna do istnienia w materialnie nowej dla niego rzeczywistości.

***


- ...światło dotąd mi nieznane. Światłem tym okazała się moja nowa cielesna forma.
Otóż moja dusza przetrwała w głowach - wspomnieniach i pamięci moich najwierniejszych klientów. Dzięki temu mogłem wejść w nowe ciało i robić to, co dawniej. Robić jak najlepiej, bez wytchnienia, uczciwie...

***


Przerywając opowieść, Terces dał Rocco znak, że właśnie odsłuchuje przez komunikator wiadomość. Po chwili bezruchu wstał i pospiesznie odłożył nadal dymiące cygaro.
- Cholera, dostałem cynk, że mój starszy kolega po fachu ma nieliche kłopoty - powiedział - Muszę to jak najszybciej zbadać.
- Nie ma sprawy - potwierdził Rocco.
- Lecę.
W jednej chwili Terces zniknął a w jego miejsce huknęła przerażająco żółta błyskawica wzbijając w powietrze tumany kurzu. Gdy pył opadł, a pisk w uszach osłabł, Rocco odłożył okulary na biurko czując zapach siarki. Otworzył okno wpuszczając do środka jasność poranka i chłodny zefirek, który obwieścił, że zaczął się kolejny, piękny dzień.


54     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Błyskawica